sobota, 13 września 2014

Rozdział 58.

Cześć. Tu Misuzu. Chciałabym was przeprosić. Bunt miał trwać krótki czas, naprawdę. Wyszło jednak tak, że z Iris urwałyśmy kontakt, potem od sierpnia do tej pory nie miałam Internetu i nie mogłam nic wstawić. Co do Iris, powiedziała, że nie będzie miała czasu wstawiać rozdziałów. W sumie ją rozumiem, szkoła, nauka itp. Ja za to mam sporo czasu teraz, więc będę coś wstawiać na pewno. Tak sobie pomyślałam, że może w przyszłym tygodniu zrobię tydzień rozdziałów, ale nie jestem przekonana co do tego pomysłu, bo chcę, żeby rozdziałów wystarczyło na jak najdłuższy czas. Dlaczego? To proste. Gdy już wszystkie wykorzystam, nie będzie co wstawiać. Z Iris już nie piszemy blogów z kilku powodów i wątpię, żebyśmy do tego wróciły. To znaczy ja bym chciała... ale nie wiem, jak ona. Pewnie nie. Dlatego gdy będę bliżej końca wstawiania rozdziałów, dam znać, żebyście potem boleśnie się nie rozczarowali przy ostatnim. Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam.
Btw, na dwóch z trzech pozostałych blogów też pojawią się rozdziały, więc zapraszam.




Gdy taksówka podwiozła go już pod szpital, poszedł od razu do lekarza, który zajmował się nim przy śpiączce, jak i stwierdził amnezję. Wytłumaczył mu swoje dziwne zachowanie i tamten... kazał mu pójść za sobą, aby sprawdzić, czy aby nie miał krwotoku mózgu i nie zrobiły się jakieś zatory, czy jak on tam to nazwał, lub gorzej, czy aby nie ma raka...
Od razu zrobił prześwietlenie czaszki i stwierdził, że jednak nic ono nie wykazało. Zalecił mu za to pójście z chłopakiem na podwójną wizytę u psychologa oraz przepisał mu tabletki na stres, gdyż to on mógł być powodem jego zachowania i przeciążenia umysłowego...
Zaraz po wizycie Natsu wyszedł ze szpitala.

~

Gray stał przed szpitalem, czekając tam na Natsu. Postanowił nie wchodzić do środka, gdyż tam mógł się z nim minąć. Kiedy już stracił cierpliwość i miał sobie po prostu pójść... chłopak wreszcie wyszedł.
Fullbuster po prostu na niego patrzył. Nie podszedł, nie odezwał się... tylko patrzył. Z wyczekiwaniem. Ręce wsadził w kieszenie, bo nie wiedział, co z nimi zrobić. W sumie był trochę zdenerwowany. W końcu nie wiedział, co usłyszy od Natsu. O ile cokolwiek usłyszy.

~

Gdy wyszedł, patrzył ciągle pod nogi, trzymając w ręce kartkę z receptą na leki. Zadzwonił po taksówkę i... dopiero wtedy podniósł głowę i zobaczył Graya. Serce mu mocniej zabiło i w sumie nie wiedział, czy do niego podejść. A to dziwne... Czemu dwie osoby, które są w związku, kochają się... nie wiedzą, jak zacząć rozmowę? Oh... Po kilku minutach ciszy jednak postanowił zrobić pierwszy krok i do niego podejść.
-Hej... Wracasz ze mną taksówką? -Szepnął, odwracając wzrok i spoglądając na ulicę, wyczekując pojazdu.

~

Już myślał, że Natsu nie podejdzie i chciał odejść. Pójść się najebać, albo coś. Jednak w końcu... doczekał się.
- Uhm, taaak, mogę - odparł i potarł kark dłonią, również na niego nie patrząc. Przez kolejne minuty panowała cisza. Taka nienaturalna, pełna skrępowania cisza. To było bardzo dziwne, więc Gray postanowił coś z tym zrobić.
- Co ci powiedzieli? - zapytał cicho.

~

Przez te minuty, gdy znów się do siebie nie odzywali... Czuł dziwną pustkę. Jakby najważniejsza osoba w jego życiu właśnie wymykała mu się z rak. Jakby ich więź słabła i stawali się dla siebie obcy... To było bardzo dziwne, irytujące uczucie. W końcu jednak doczekał się jakiegoś zdania od swego chłopaka.
-Um... -Podał mu receptę, patrząc na jego koszulkę, ale dalej nie na twarz. -Lekarz kazał mi brać tabletki na stres... I pójść z tobą na taką jakby... wizytę u psychologa dla par... -Przygryzł wargę.

~

Uniósł lekko brew do góry, słysząc ostatnie zdanie. Czy psycholog dla par naprawdę jest tu konieczny...? Westchnął i rzucił okiem na receptę.
- Dobra. Kupimy te leki. I znam świetnego psychologa, więc jeśli to ma w czymś pomóc... umówię nas na wizytę - powiedział spokojnym tonem.
Ta dziwaczna atmosfera go dobijała. Zachowywali się, jakby się w ogóle nie znali... To bolało.

~

-Mhm.... -Przytaknął, zaczynając stukać i kopać jakieś kamyki na chodniku. Ta atmosfera była upierdliwa, a trwali w niej jeszcze kilka minut, po których Natsu w końcu postanowił coś powiedzieć. -Słuchaj. Gray, ja... -Spojrzał mu w oczy po raz pierwszy raz od dłuższego czasu i... wtedy przyjechała taksówka. Przez chwilę nie wiedział czy kończyć.... ale potem westchnął i bez słowa wszedł do środka pojazdu. A gdy oboje już zajęli miejsca i dotarli w grobowej atmosferze do domu , weszli do mieszkania... Natsu znów nie mógł zebrać sie na odwagę, by coś powiedzieć.

~

Uparcie gapił się na bramę szpitala, nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić. Z zamyślenia wyrwał go głos Natsu. Popatrzył na niego czekając, aż dokończy... ale oczywiście wtedy taksówka musiała podjechać. No tak. Standard.
Gdy już znaleźli się w domu, poszedł do salonu. Nie był pewien, czy jest mile widziany w sypialni, więc postanowił, że będzie tu nocował. Opadł na kanapę, nie wiedząc, co robić.
- Popieprzone... - szepnął do siebie, podłamany.
Żeby nie umieć rozmawiać z własnym chłopakiem przez jakiś głupi incydent... To było dopiero durne.

~

Patrzył jak Gray siada w salonie i przez dłuższą chwilę zastanawiał się, co zrobić. Iść do sypialni? Przez moment właśnie taka myśl mignęła mu przez umysł, ale potem... Westchnął i postanowił jednak wziąć się w garść. Robili razem wiele kompromitujących rzeczy, więc dlaczego wstydzili się ze sobą porozmawiać? Dlaczego zachowywali się wobec siebie jak obcy ludzie? To było chore.
Podszedł do niego powolnym krokiem, a potem usiadł przy nim i złapał go za rękę, dalej na niego nie patrząc. Po chwili jednak skierował na niego swój wzrok.
-Kocham cię...

~

Usłyszał jego kroki, zanim jeszcze go zobaczył. Gdy Natsu usiadł przy nim, nie od razu na niego spojrzał. Uścisnął dłoń chłopaka, jakby chcąc dodać mu otuchy, albo pokazać, że sobie nie pójdzie. A może oba na raz?
- Ja ciebie też - szepnął i dopiero wtedy spojrzał mu w oczy. Znowu zapadła cisza, ale tym razem szybko ją przerwał. - Co mi chciałeś powiedzieć przed szpitalem? - zapytał, gdyż to nie dawało mu spokoju.

~

-Tamto? Uh... Nie pamiętam dokładnie. -Przygryzł wargę, choć czuł, że powoli wszystko wraca do normy. Przynajmniej umieli ze sobą rozmawiać. -Ale... chciałem cię przeprosić za swoje zachowanie i... powiedzieć, że nawet jeśli nasze życie jest trochę... Dobra. Jest bardzo skomplikowane. -Poprawił się. - To... niczego nie żałuję i cieszę się, że jestem właśnie z tobą i... nadal chcę być z tobą na zawsze. Pamiętasz? Cokolwiek się nie zdarzy. I... wybacz, że porównywałem twoje zdolności seksualne do innych i potem ten burdel, uh.... Jak ja nawet nie chcę się pieprzyć z nikim oprócz ciebie... Wybacz.... -Sam nie wiedział, co jeszcze powiedzieć.


~

- Przeżyliśmy już tyle w ciągu tych kilku miesięcy... - Wyciągnął dłoń i pogłaskał go po policzku. - To prawda, że momentami mam naprawdę dość, a moja psychika już wysiada, ale nie zamieniłbym cię na nikogo innego. Te miesiące były pełne też wspaniałych chwil i nie chcę tego tracić. Przeżyjemy wszystko, chyba że wcześniej się wykończę. - Skrzywił się, chociaż to miał być uśmiech. - Chodź tu do mnie... - Wyciągnął ręce w jego stronę. - Ale... masz karę na seks. Sam sobie jesteś winny.

~

Zaśmiał się na jego słowa i trochę go to rozczuliło. Od razu wdrapał mu się na kolana i mocno w niego wtulił, zadowolony, że wszystko wraca już do normy.
-Ale wiesz, że dając mi karę na seks... sam siebie też każesz? -Prychnął cicho. -A ja mogę ci dostarczyć duuużo przyjemności. -Wyszeptał mu do ucha, lecz potem pocałował go w usta, uspokajając tym samym, iż wcale go nie namawia do kolejnego stosunku.

~

- Dla mnie to żadna kara. - Wzruszył lekko ramionami. - Odpocznę sobie chociaż, a ty cierp. - Położył głowę na jego ramieniu, nie odwzajemniając tego pocałunku, też tak w ramach kary. - Jestem zmęczony - poskarżył się, przytulając go mocniej. Zamknął oczy, czując nagły przypływ senności.

~

Po tych słowach i nie oddaniu pocałunku... Ukłuło go trochę serce. Poczuł się tak... olany? Uh... Jednak nie jest tak do końca w normie...
-Ta... Ja też nie będę cierpiał. Mam swoje porno. -Prychnął, w złym nastroju.

~

- To idź je sobie oglądaj, skoro tak bardzo pragniesz seksu - powiedział, poirytowany.
Do czego to wszystko tak właściwie zmierzało, do cholery? Znowu zaczynali... Czuł, że znowu skończy się na awanturze.

~

-Ja pierdolę... Gray, stop. -Westchnął głośno i odsunął się lekko, patrząc mu w oczy. -Zachowujemy się już jak jakieś pojebane małżeństwo. Nie umiemy gadać bez kłótni? Kurwa... -Teraz to on oparł głowę na jego ramieniu, coraz bardziej zestresowany. Potrzebne mu tabletki!

~

- Nie wiem. Już nic nie wiem. - Westchnął. - Nie, wróć. Wiem tylko to, że cię kocham i chcę z tobą być. I chyba... Chyba potrzebna nam ta terapia... - Przetarł oczy palcami. - Może psycholog pomoże nam wreszcie zrozumieć, czego dokładnie chcemy i na czym stoimy. Natsu... Od kilku dni czuję, że cię tracę... Nie chcę tego... - szepnął.

~

-Wiesz... ja cię przez ostatnie dni nie pamiętałem, więc to, że cię tracę zacząłem czuć dopiero dziś... -Westchnął, podłamany. -To co? Idziemy jutro do tego psychologa i po tabletki? Może... może wreszcie się ułoży. Uh.... To dziwne! Dlaczego umieliśmy gadać dziś normalnie przed przyjściem Lokiego, a potem już nie? -I nagle coś w niego uderzyło jak grom z jasnego nieba. -Może... Nasz związek zaczął opierać się głównie na seksie, huh? -Szepnął smutno.

~

Spojrzał na niego z zaskoczeniem. Coś mogło w tym być...
- Dopóki tego nie powiedziałeś, nie odnosiłem takiego wrażenia, wiesz? W sumie... nigdzie nie chodzimy, za dużo nie rozmawiamy... Pora to zmienić. Jutro zaraz po odwiedzeniu apteki i wizycie u psychologa pójdziemy na randkę. Wybierzemy się za miasto, na wzgórze. Co ty na to? - Spojrzał na niego z powagą. Chciał naprawić ich relacje, zanim będzie za późno.

~

Podniósł głowę, patrząc na niego z zaskoczeniem.
-Randka? -Jego oczy zaświeciły dziwnym blaskiem nadziei. -W sumie racja. Nie byliśmy na żadnej...! -Nagle urwał, gdy zdał sobie sprawę, kiedy byli ostatnio na randce.-...Trzy lata temu... -Szepnął, nagle spuszczając wzrok. -Odkąd znów zaczęliśmy się spotykać, ciągle tylko uprawialiśmy seks, racja? Nawet to dziwne coś nad jeziorem, gdy byłem jeszcze z Lyonem... Nie można tego nazwać randką, bo tylko uprawialiśmy seks i przez kilka minut gadaliśmy na luzie...

~

Aż go zabolało serce, gdy uświadomił sobie, że Natsu mówi prawdę.
- O, matko. Musimy to zmienić. - Przytulił go do siebie mocno. - Naprawdę cię kocham, nie chcę, żeby dalej tak było. Chcę... spędzać z tobą czas. Tak po prostu. Rozmawiać o wszystkim i o niczym. Chodzić na randki. Pomagać ci w czym się tylko da - mówił. Naprawdę zależało mu na tym, aby zmienili swoje podejście do tego związku. Teraz pora stworzyć dobre wspomnienia, do których będą mogli wracać.

~

-Też cię kocham... -Szepnął, czując się tak samo jak Gray. Też chciał naprawić ich związek, by nie ograniczał się jedynie do seksu lub intymnych pieszczot. Tylko... rozmów. By umieli się ze sobą bawić i przebywać, tak po prostu. -Robimy sobie celibat? Dopóki nasze relacje się nie poprawią tak, by można było to nazwać związkiem nieopierającym się na seksie... -Spytał cicho. -O, człowieku, wszyscy będą zszokowani jak się dowiedzą, że MY mamy przerwę w łóżku. -Zaśmiał się.

~

- Oczywiście, twoja kara na seks jest nadal aktualna. - Cmoknął go w usta, ze śmiechem. - A niech się dziwią. Mam to gdzieś. Dla mnie liczy się tylko to, żebyśmy wreszcie byli szczęśliwi, wiesz? - Poczochrał mu włosy jak małemu dziecku. - A teraz powiedz mi, jak zamierzasz nie wylecieć ze studiów. Bo wiesz, wcześniej opuściłeś praktycznie miesiąc, teraz opuszczasz kolejne dni, a pisałeś tylko jeden egzamin. - Spojrzał na niego z powagą.

~

-Uh... -Strzelił poker face’a na wzmiankę o studiach. -Ups? Ch -chyba za dużo ostatnio o tobie myślałem i w ogóle... nawet nie wiem, co gadają ci wszyscy profesorowie na uczelni. Nie mogę się skupić. -Zaśmiał się nerwowo. -A-ale... może jakoś zdam? Mamy celibat, to może jak nasze życie będzie teraz takie... um... platoniczne, to wreszcie się trochę pouczę? -Zastanowił się.

~

- Miło mi, że tak dużo o mnie myślisz, ale lepiej na czas wykładów postaraj się to ograniczyć. - Zaśmiał się cicho. Serio mu to pochlebiało. - Jeśli będziesz miał z czymś problem, to mów, może w czymś ci pomogę. Sam mam niedługo pierwszy egzamin i będę musiał się trochę pouczyć. - Podrapał się po głowie, uświadamiając sobie ten jakże nieistotny fakt.

~

-I vice versa. Jak będziesz chciał, żeby się z tobą pouczyć lub cię przepytać... mów. -Posłał mu naprawdę szczery, delikatny uśmiech. -Naprawdę cię kocham, Gray... Jakby chodziło tu tylko o seks, to już dawno byśmy się rozstali, racja? Ale jesteśmy sobie wierni, więc coś musi być na rzeczy. Damy radę. -Wtulił się w niego mocniej, naprawdę wierząc w te słowa.

~

- Zapamiętam to. - Odwzajemnił uśmiech, z nową nadzieją. Dadzą radę. Na pewno. - Gdyby chodziło tylko o to, nie myślelibyśmy o sobie przez te trzy lata rozłąki. I nasze uczucia by nie odżyły, tylko już dawno znikły, a teraz pewnie bylibyśmy sobie obojętni. Nie mam wątpliwości, że to, co nas łączy, jest prawdziwe. - Objął go mocniej ramionami.

~

-Ja też nie. -Odwzajemnił mocny i czuły uśmiech, chowając głowę w zagięcie jego szyi. -Może po prostu musieliśmy sobie odbić trzy lata bez seksu ze sobą? -Zaśmiał się cicho. -Teraz... zacznijmy się na nowo poznawać i umocnijmy więź. -Pocałował go w szyję. -Wiesz, skoro planujemy w przyszłości ślub i dziecko... Musimy się postarać. -Posłał mu lekki uśmieszek.

~

- To możliwe. - Zaśmiał się cicho. - Jeśli obaj się postaramy, na pewno nam się uda. - Pogłaskał go po włosach, zastanawiając się nad tym, jak by tu zaskoczyć Natsu na randce. I to nie na jednej... planował kilka, albo nawet i kilkanaście, byle tylko nie siedzieli ciągle w domu. - Och, właśnie. Musisz jeszcze ze mną pojechać do rodziców. - Popatrzył na niego z rozbawieniem. - Ale spokojnie, moja mama jest milutka, nie to, co twój ojciec. - Pokazał mu język. - A tatą się nie przejmuj, żyje we własnym świecie. Mam nadzieję, że zgodzisz się tam ze mną pojechać na weekend?

~

Natsu nagle uniósł głowę, spoglądając na Graya z lekkim stresem i wątpliwościami.
-A-ale... na pewno są mili? -Wzmocnił uścisk wokół ukochanego. Tego im teraz brakowało, że na przykład matka Graya go wyklęła i zabroniła mu się spotykać z jej synem. Musiał wywrzeć dobre wrażenie... -No zgoda, pojadę. -Przełknął ślinę. -Ty w końcu przeżyłeś mojego ojca, a to już spooory dowód miłości. -Zaśmiał się cicho.

~

- Tak, naprawdę - przytaknął. - Moja mama ciągle będzie cię pytać, jak się czujesz, opowiadać ci różne kompromitujące historie ze mną w roli głównej, no i dokarmiać. - Przewrócił oczami. - A tata... cóż, będzie pierdolił farmazony od rzeczy, sam zobaczysz. - Zaśmiał się cicho. - Więc widzisz, ja się poświęciłem dla naszego dobra, to i ty teraz musisz. - Pocałował go w policzek.

~

-Dokarmiać? -Nagle zaświeciły mu się oczka. -Spoko! Ja lubię jeść! Może dać mi wszystko, co ma! -Oznajmił z ekscytacją. -A co do ojca... to pewnie po nim masz ten zryty mózg. Chętnie go poznam. -Pokazał mu język, istnie rozbawiony. Może naprawdę im się uda...

~

Roześmiał się, rozbawiony.
- To dobrze, że ci się to podoba. Przytyjesz dziesięć kilo w jeden weekend, cieszysz się? - Wyszczerzył zęby w uśmiechu. - I weź mi nic nie mów, to przez niego czasami mam rozkminy filozoficzne typu "czemu spodnie to spodnie, a nie bluzka?". To dziwne. - Skrzywił się.

~

-D-dziesięć kilo? -Nagle poczuł lekki strach. Co ta kobieta zamierza mu podać, aby przytył tyle w dwa dni?! Po usłyszeniu kolejnego zdania, wybuchł śmiechem. -O, taaak, zostaniesz mędrcem Grayciu. -Cmoknął go w nos. -I poza tym... to twoja rola, by pilnować matki. Chcesz, żebym był od ciebie większy, gdy już zniesiemy celibat? -Uśmiechnął się zadziornie.

~

- Nie śmiej się ze mnie. - Nadął policzki, posyłając mu dość naburmuszone spojrzenie. Przecież chyba każdy choć raz w życiu się nad tym zastanawiał, prawda?! - O, nie. Ona ma zbyt wieli dar przekonywania. Ach, no i uważaj, bo kilka razy może na ciebie coś wywalić, czy coś. Wspominałem chyba, że ma taką grację jak Lyon, nie? - Zaśmiał się, przypominając sobie kilka akcji a`la matka.

~

I w tym momencie, Natsu coś sobie uświadomił...
-Wiesz, ja nigdy nie byłem z Lyonem u jego rodziców, ale... co jak oni wiedzą o mnie i... jak będą do mnie negatywnie nastawieni, że nagle "zmieniłem sobie brata"? Może wezmą mnie za jakiegoś puszczalskiego, czy coś... -Westchnął, lekko przybity. Miał jednak nadzieję, że rodzice Graya albo nic nie wiedzą, albo to nie jest dla nich problem...

~

Spojrzał na niego z lekkim zaskoczeniem, ale potem uśmiechnął się lekko.
- Nie przejmuj się. Ojciec nie uznaje Lyona, bo to przecież nie jego syn, a matka raczej będzie się cieszyć z tego, że wreszcie kogoś mam. I nawet jeśli wie, że rzuciłeś mojego braciszka dla mnie, to nie powinna robić problemów. Lyon mówi jej o wszystkim, więc o Tobim pewnie też powiedział. To oczywiste, że może zadawać trudne i krępujące pytania, ale nie zrażaj się tym. - Pogłaskał go po policzku. - Jak już oboje cię poznają, na pewno staniesz się ich ulubionym synalkiem.

~

Słuchał go w ciszy, lekko się uśmiechając z każdym kolejnym słowem.
-To może nie będzie tak źle... -Szepnął, mocniej się w niego wtulając, kładąc ponownie głowę w zagięciu jego szyi. -Kocham cię... Ponad trzy lata i ani razu nie przestałem... -Szepnął z lekkim rumieńcem.

~

Pocałował go w czubek głowy, leciutko się przy tym uśmiechając. Przytulił go do siebie mocniej, pewny, że teraz wszystko się ułoży. W jego głowie formował się też pewien plan... ale na razie postanowił zachować to wszystko dla siebie.
- Też cię kocham. Bardzo mocno - odpowiedział cicho. - Kocham cię od pierwszej chwili. Od pierwszego spotkania. I nie przestanę.

~

-Pff, nie przesadzaj, że od pierwszego spotkania. Na początku ciągle sobie dokuczaliśmy. Dla żartów, ale jednak. -Zaśmiał się cicho. -Zresztą ty wiesz, kiedy JA się w tobie zakochałem, z mojego pamiętnika. Nawet data jest. -Prychnął. -Zero intymności. Zero.

~

- Ale od początku zwróciłeś moją uwagę, głąbie. Tak w ogóle to było niegrzeczne, że wylałeś na mnie kawę i nie przeprosiłeś, tylko zacząłeś się śmiać jak debil. - Nadął policzki. - A akurat wtedy podszedłem do ciebie, bo chciałem zagadać! - Udał obrażonego, ale po chwili się roześmiał. - Ten pamiętnik był bardzo ciekawy, tak swoją drogą. A to mi przypomniało o twoim fap folderze z moimi zdjęciami. Gdzie je teraz masz? - Uniósł brew do góry, rozbawiony.

~

-To co za głąb zachodzi kogoś od tyłu, gdy chce zagadać, huh? -Pokazał mu język. -Nic dziwnego, ze na ciebie wylałem kawę, no i... Staary, to było zabawne! -Zaczął się śmiać. -Ale... -Zaczął, gdy już się opanował. -...I tak osiągnąłeś swoje, nie? Byłeś taki miiiły, że mimo swoich spodni, chciałeś postawić mi kolejną kawę. -Zachichotał. -I wara od mojego pamiętnika! N - nie wiem, gdzie są te zdjęcia. -Odwrócił wzrok, zarumieniony. Nie chciał o tym gadać. Oczywiście, ze wiedział, gdzie one są...pff.

~

- To wcale nie jest śmieszne! - Pokazał mu język, chociaż sam był rozbawiony. - I w końcu ci ją postawiłem. Kij, że wyglądałem, jakbym się zlał, kiedy później szliśmy się przejść, hehe. Było warto. - Uśmiechnął się do niego, wyraźnie szczęśliwy. Miło tak było powspominać najcudowniejsze wakacje, jakie miał. Potem zaś zmrużył oczy widząc, że Dragneel coś ukrywa w kwestii zdjęć. - Ach taak? Nie wieeesz? - zapytał niewinnie, celowo przedłużając samogłoski. - To chyba musimy poszukać, prawda?

~

-Podryw na mokre spodnie i kawę. Sprytnie. Naprawdę sprytnie, skarbie. -Zaśmiał się, równie szczęśliwy z wspominania tych chwil. -Prawie codziennie gdzieś wychodziliśmy, pamiętasz? Teraz też powinniśmy wychodzić częściej z domu... -Mruknął. -Może... wyjedziemy gdzieś na ferie? Mamy przecież tyle kasy, że możemy pojechać gdzieś daleeeko! -Pocałował go w policzek. -Em...-Nagle spiął się na wzmiankę o zdjęciach. –N - nie wiem, gdzie są... -Serio, to było krępujące. Przecież mu nie powie, że trzyma je w książce od matmy i gapi się w nie na wykładach!

~

- Ale zadziałało, no nie? - Roześmiał się głośno. - Wtedy zobaczyłeś, że taki pajac jak ja jest naprawdę uroooczy. - Popadł na moment w samouwielbienie. - Będziemy wychodzić. I oczywiście, że możemy pojechać, gdzie tylko będziesz chciał. A może... - Nagle wpadł na pewien pomysł. - Wrócimy tam? W tamto miejsce? - Spojrzał na niego wyczekująco. Stamtąd wynieśli najlepsze wspomnienia. Dobrze by było tam wrócić. Już postanowił nie naciskać w sprawie zdjęć. Sam je znajdzie, hyhy...

~

-Oj, zadziałało, żebyś wiedział. -Zaśmiał się cicho i złączył palce swej prawej dłoni z jego lewą, chcąc jeszcze bardziej poczuć jego obecność i bliskość. -Mimo, że tam też mieliśmy muuultum seksu, to... potrafiliśmy się też dobrze bawić bez tego, racja? -Uśmiechnął się delikatnie. -Chętnie tam wrócę, z tobą. W umówione miejsce... Mimo że to będzie trochę spóźnione, wreszcie obaj dotrzymamy obietnicy ponownego spotkania... -Szepnął, rozczulając się przez te wspomnienia.

~

- To prawda. Zawsze umieliśmy umilić sobie czas, chociażby robieniem kawałów innym. - Zaśmiał się cicho. - Albo spacerami po plaży. Wrzucaniem się nawzajem do wody. Wypadami w odludne miejsca, albo chodzeniem coś zjeść do podrzędnych knajpek... Robiliśmy wszystko i nic, ale zawsze razem. - Pocałował go lekko w usta. - Byliśmy szczęśliwi i niczym się nie przejmowaliśmy. Jest tylko jedna różnica. Wtedy musieliśmy się rozstać. A tym razem nie ma opcji, żebym cię opuścił. - Uśmiechnął się łagodnie.

~

-I ta różnica mi się cholernie podoba. -Przyznał z uśmiechem na ustach. -Chyba odkąd się ponownie zobaczyliśmy, zapomnieliśmy, że te drobne rzeczy cieszą najbardziej i zapomnieliśmy o potrzebie wychodzenia... Nawet z Lokim na piwie byłeś więcej razy, niż ze mną na mieście. -Uśmiechnął się smutno. -No nic, naprawimy to. Możemy nawet zacząć robić psikusy Erzie i Jellalowi! Co myślisz, o podłożeniu Erzie fałszywego testu ciążowego z pozytywnym wynikiem, jak już będzie się sprawdzać, a nic nie wyjdzie? -Podał pomysł, chichocząc.

~

- Na pewno to naprawimy. I to dobra myśl z tym testem, ale jest pewien problem. Skąd dorwiesz taki z pozytywnym wynikiem? - zapytał, ubawiony. A to by się Erza zdziwiła! A ile byłoby zabawy, gdyby z Jellalem nakupowali rzeczy dla bachora, a tu suprise - dzieciaka nie ma!. - Mimo wszystko... Widok jej reakcji... niezapomniany! Wyobraziłem to sobie. - Wybuchnął śmiechem.

~

-Oo, to nic trudnego. Mało dziś kobiet i małolat zachodzi w ciążę? Wystarczy tylko jakąś dorwać i na przykład jej zapłacić za takowy test i tyle. -Zaśmiał się jak mistrz zbrodni. -O, taaak, to byłby piękne! Robiliby remont i w ogóle. Przygotowania, stres... a brzusio nie rośnie, hyhy. -Potarł ręce, czując świetną zabawę.

~

- W sumie racja. Urządzimy polowanie w najbliższym czasie. - Zaśmiał się. - To będzie epickie, jak potem się domyśli, że test był podstawiony. Chyba że zaraz po teście pojedzie do ginekologa i ten jej powie, że nie zaszła. A wtedy nie będzie zabawy. - Nadął policzki.

~

-To trzeba będzie jej naopowiadać historii o ginekologach, że zanim się obejrzy... a dziecka nie będzie, buhahah! Będzie się bać tam jechać, zostaw to mnie i Lucy. Spokojnie zgodzi się na nasz plan. -W jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk. -Ej... -Nagle spojrzał na Graya z uśmiechem i uczuciem. -Widzisz? Umiemy gadać bez podtekstów seksualnych. -Pocałował go w usta, zadowolony.

~

- Dobra. Ja w tym czasie będę nakręcał Jellala, żeby bał się dzieci. - Uśmiechnął się wrednie. - Och... Rzeczywiście - odpowiedział na jego następne słowa. - Ale wcześniej też potrafiliśmy tak gadać. Tylko żee... potem i tak zawsze kończyło się na seksie. - Podrapał się po głowie, uświadamiając sobie ten fakt.

~

-Wiem, że potrafiliśmy normalnie gadać. Inaczej ten związek dawno by się rozpadł. -Zaśmiał się cicho. -Ale teraz gadamy tak i... z seksu nici. To jest różnica. Wiesz... to nawet miłe. -Przytulił się do niego mocniej. -Zero podtekstów, zero zboczonych gestów i sprośnych słów... Po prostu tu jesteś. Obecność... To też ważne. -Na jego usta wpłynął szeroki, radosny uśmiech. Zamknął oczy, wdychając kokosowo-kawowy zapach kochanka. O, tak, dobry żel pod prysznic mu wybrał, hyhyhy.

~

- Obecność jest najważniejsza, rzekłbym - stwierdził inteligentnie. - Wiesz... mam propozycję. Zagrajmy w prawdę. Można pytać o wszystko, tylko warunkiem są szczere odpowiedzi. Sądzę, że to pozwoli nam się do siebie bardziej zbliżyć. - Spojrzał na niego kątem oka, z lekkim zaciekawieniem, tuląc go mocniej do swojego ciała.

~

-Mm, dobra. To ja pierwszy. -Wtulił się w niego jeszcze mocniej. -Czy jak zerwaliśmy wtedy kontakty, to naprawdę z nikim nie spałeś? I... czy nie byłeś przynajmniej z kimś na randce, nie całowałeś sie czy coś? -Wyczekiwał nurtującego go odpowiedzi.

~

- Nie spałem z nikim. Nie chciałem, chociaż czasami było blisko, ale... nie. Zawsze twoja roześmiana twarz stawała mi przed oczami i czułem, że nie mogę tego zrobić. Może to głupie, ale tak było. Na randki chodziłem, czasami, chcąc o tobie zapomnieć. Z jednym chłopakiem nawet się całowałem, ale... to nie było to. - Wzruszył lekko ramionami. - Um... to moja kolej. Czy przed Lyonem był ktoś jeszcze? Ktoś, z kim się spotykałeś, albo coś...?

~

Na jego usta wpłynął delikatny uśmiech, gdy usłyszał  te słowa. Poczuł się naprawdę wyjątkowy dla czarnowłosego. Nie mógł uwierzyć, że przez trzy lata... dalej tak mocno o nim myślał.
-Lucy umawiała mnie na randki, ale... zawsze wszystkich spławiałem. Jak chcieli się całować, to oblewałem ich czymś, zazwyczaj była to kawa. -Zaśmiał się cicho. -Też nie mogłem o tobie zapomnieć i gdyby Lyon nie był aż tak natrętny, że mimo oblania go miliony razy, zwyzywania, czasem nawet mu przywaliłem, jak nie chciał się odczepić... to dotąd byłbym sam. Po prostu zacząłem ufać twojemu bratu, jak przez kilka miesięcy robił z siebie ciotę tylko po to, by mnie w końcu gdzieś zabrać. -Zaśmiał się. -Ale... Potem odkryłem, że naprawdę był ciotą.

~

- Ostatnie zdanie wyjąłeś mi z ust. - Zaśmiał się, rozbawiony. - Ale widać, że Lyonowi naprawdę na tobie zależało. Zobaczył w tobie coś, co ja dostrzegłem te kilka lat wcześniej. - Przeczesał jego włosy palcami, ciesząc się w duchu, że przed jego braciszkiem Natsu nie miał nikogo. - No, teraz twoja kolej na zadanie pytania. - Przypomniał mu, patrząc z wyczekiwaniem prosto w jego oczy.

~

-Hmm, to... Opowiedz mi jakąś kompromitującą opowieść z twojego życia. Wiem, że to nie pytanie... ale chcę wiedzieć. -Zaśmiał się cicho, patrząc na niego z rozbawieniem.

~

- Um... Dużo takich było - stwierdził, próbując wybrać jakąś najmniej kompromitującą. - Kiedyś matka wysłała mnie i Lyona na obóz. Byliśmy dzieciakami, a ten idiota był jeszcze bardziej ciotowaty, niż teraz. W tym obozie byli sami nasi rówieśnicy, organizatorzy kazali nam bawić się w jakieś debilne zabawy. No i była taka jak rzut jajkiem. Druga osoba miała to złapać... No i oczywiście byłem w parze z Lyonem, więc to nie mogło się dobrze skończyć. Zanim zdążyli dać znak, żebyśmy zaczęli... on rzucił. Zanim zorientowałem się, co się dzieje, jajko rozbiło mi się na głowie. I się pobeczałem, jak baba. Wszyscy się ze mnie śmiali, ale to nie koniec. Pobiegłem szybko się wykąpać i pomyliłem łazienki. Stałem pod prysznicem w babskiej, kiedy weszła tam jedna z instruktorek. Naga. Popłakałem się na jej widok jeszcze bardziej i zacząłem się drzeć "owłosiony orangutan!"... Oczywiście cały obóz się o tym dowiedział i do końca nie miałem życia. To było smutne i traumatyczne przeżycie. - Pokręcił głową, wzdychając ciężko. - Aaa u ciebie, co było najbardziej kompromitujące?

~

Może i powinien mu teraz okazać wsparcie... Ale i tak nie mógł powstrzymać lekkiego, stłumionego chichotu. To musiało być zabawne. No i jeszcze ten orangutan? Może to właśnie to wydarzenie przechyliło szalę w jego orientacji?
-Hmm, ja... -Zamyślił się nad własną historią. W sumie też by ich parę znalazł, ale jednak najbardziej kompromitującą był... -Wizyta w wesołym miasteczku. -Skrzywił się na samą myśl. -Widzisz, jak byłem młodszy, to lubiłem dużo jeść. W sumie nadal lubię, ale mniejsza. I też nie chcę przez to powiedzieć, że byłem gruby, nie. -Zaprzeczył. -Ale... Byliśmy z paczką w parku rozrywki. Miałem wtedy może z trzynaście lat, czy jakoś tak... I... Dużo zjadłem. A potem... Uh... Poszedłem z Lucy na diabelski młyn, bo nikt inny nie chciał tego zrobić.. I... zrzygałem się, tak obficie. Bardzo obficie. Tak, że chyba poleciało na innych pasażerów i na ludzi na dole... zarzygałem nawet naszą paczkę... Niektórzy przestali się do mnie odzywać. -Wyznał z wstydliwym rumieńcem na policzkach.

~

Gray słuchał tego i nie mógł powstrzymać się od głośnego śmiechu. Wyobraził to sobie i nie dziwił się, czemu ci zarzygani przestali się odzywać do Natsu, ale za to ludzie, którzy patrzyli na to z boku, pewnie mieli niezły ubaw.
- O, staaaary, pewnie od tamtej pory nikt nie był z tobą w wesołym miasteczku? - Wydusił między kolejnymi salwami śmiechu. - Przynajmniej już wiem, gdzie cię nie zabierać. - Pokazał mu język.

~

-Nie śmiej się! -Klepnął go w ramię. -To było bardzo kompromitujące przeżycie! I... tak. Odtąd nigdy nie byłem w wesołym miasteczku. O dziwo... Tylko Lucy nie ucierpiała, bo siedziała przy mnie, a ja rzygałem specjalnie w drugą stronę... -Bąknął, zażenowany.

~

- Ale to było też zabawne. - Zaśmiał się cicho, po czym wstał i wziął swego chłopaka na ręce. - Chodźmy spać. Jutro czeka nas ciężki dzień. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu, po czym wszedł z Natsu na górę i położył go na łóżku. Szybko się rozebrał do samych bokserek i wpakował pod kołdrę, zadowolony.

~


Już nic mu na to nie odpowiedział, tylko dał się zanieść na górę. Też był już zmęczony, a przecież musieli mieć jutro siłę na randkę, prawda? Jeszcze kupić tabletki i ewentualnie umówić wizytę u psychologa dla par... Uh, masa roboty.
Gdy znaleźli się na górze, od razu również pozbył się garderoby, pozostając w samych bokserkach. Wpakował się pod kołdrę, od razu tuląc się w swego kochanka. Zamknął oczy, a jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu zadowolenia. Miał nadzieję, że zbliżający się weekend też się uda...